Ewa Majewska
15 lipca br. Gazeta Wyborcza podała do publicznej informacji co następuje: ,,Minister spraw wewnętrznych zwołał konferencję prasową po ataku w Nicei. – Jakie wnioski zostały wyciągnięte po zamachach terrorystycznych w Paryżu? – pytał Mariusz Błaszczak. – Zorganizowano marsze, malowano kwiatki na chodnikach w różne kolory, kredkami o kolorach całej tęczy. Dla mnie jest to bardzo wyraźne nawiązanie do LGBT. Po zamachach terrorystycznych rozpłakała się pani Mogherini, wysoki komisarz UE ds. międzynarodowych. Czy to jest odpowiednia reakcja? Moim zdaniem nie – stwierdził minister. Dopytywany o to, jaka powinna być jego zdaniem prawidłowa reakcja, nie udzielił konkretnej odpowiedzi”.
Niektóre złote myśli naszej aktualnej władzy budzą we mnie od razu odruch oporu, inne muszą się w głowie odrobinę uleżeć, by całe ich bogactwo dotarło do świadomości. Oprócz ludowej mądrości, że sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu oraz innych tego typu bon motów w tym przypadku do głosu doszła również moja fizyczna, ucieleśniona reakcja na szybki i zaskakująco sprawny powrót do ojczyzny po kilku latach w niej niemieszkania – ponad tydzień antybiotyku i ostra niemoc. Ale forma wraca, a wraz z nią szczery zapał komentowania lokalnej bieżączki, której prawdziwy wysyp obserwujemy bez względu na to, czy na tapecie jest akurat papież i jego zaskakująca naszych polityków i polityczki miłość do uchodźców, których – awangardowo z perspektywy naszych włodarzy – traktuje on po chrześcijańsku, czyli jak bliźnich; czy zamachy terrorystyczne, w których giną ludzie.
Oczywiście palmę pierwszeństwa w wyścigu głupoty zdobył w tym miesiącu minister spraw wewnętrznych, który o wspieranie terroryzmu oskarżył kolorowe kredki, a konkretniej – ich użycie w celu rysowania tęcz po zamachu w Paryżu, tęcz, które naszemu szefowi bezpieczeństwa wewnętrznego (!) kraju (!) kojarzą się z LGBT. I teraz naprawdę nie wiem, od czego zacząć. Spróbuję chronologicznie.
W zamierzchłych czasach mojego dzieciństwa prawdziwym hitem był utwór „Kolorowe kredki” zespołu „Fasolki”, szczęśliwie dostępny w internecie, polecam zaglądać szybko, bo może on stać się pierwszą ofiarą nowej ustawy o policji, która umożliwia naszym organom „znikanie” stron „niebezpiecznych dla porządku państwowego”, a skoro sam minister spraw wewnętrznych o kredkach mówi jako o zagrożeniu, to na szybki akt cenzury prewencyjnej nie przyjdzie nam pewnie długo czekać.
Utwór o kredkach stanowi ważny element polskiej kulturowej pamięci. Był powtarzany na tyle często w telewizji, radiu czy na szkolnych lekcjach muzyki, że z pewnością jest nadal obecny w pamięci przynajmniej mojego pokolenia. Czy w ramach ochrony przed szkodliwością kredek minister zaordynuje nam wszystkim jakiś akt zbiorowej lobotomii? Hipnozy? Psychozy? Wszak w krótkiej piosence „Fasolek” nie śpiewa się o tym, że kredki namalują wszystko, co minister chce. Jest tam śpiewane, że kredki namalują wszystko to, co chcesz. Ty, ja, everybody. Czyli że jakby paryski maj i jego wiodące hasło „żądaj niemożliwego” na użytek naszych milusińskich.
Odwaga wyobrażenia sobie tego, czego jeszcze nie ma, a nawet – tego, czego nie wyobrażał sobie wcześniej nikt, stoi u podstaw nie tylko wiodących odkryć naukowych czy społecznych utopii. Przyświecała ona zejściu homo sapiens z drzew, wynalazkom ognia, koła i obróbki żelaza oraz konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki i paru innych krajów też. Odwaga ta – odwaga, metaforycznie mówiąc, „rysowania tego, co chcesz”, jest główną gwarancją realizacji naszej ludzkiej wolności. Już Arystoteles, skądinąd straszny mizogin i zwolennik niewolnictwa, twierdził że ludzie muszą nie tylko mieć prawa, ale również dysponować możliwością ich użycia, innymi słowy – prawa bez możliwości realizacji są martwe. Kant – kolejny mizogin, ale już otwarty na opcję edukacji kobiet – twierdził, że ludzie powinni móc sobie przynajmniej wyobrażać wolność, jeśli nawet jej w danym momencie mieć nie mogą. Działająca w tym samym czasie Olympia de Gouges przypłaciła życiem odwagę spisania i wydania drukiem swojej „Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki”, w której upominała się o prawa i wolności kobiet, jakoś dziwnym trafem zapomniane w rewolucyjnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Niezliczona ilość dzielnych, uciskanych i dyskryminowanych ludzi na całym świecie najpierw wyobrażała sobie wolność, równość i siostrzeństwo, by następnie przystępować do ich realizacji, często poświęcając własne życie i szczęście.
Jesteśmy przez naszego ministra spraw wewnętrznych zachęcani i zachęcane do tego, by zrezygnować z marzeń. W jego nienawiści do nieszczęsnych „kolorowych kredek” kryje się prawdziwy ocean kulturowego zamordyzmu, na który osobiście zgody nie mam i któremu się nie zamierzam podporządkować nie tylko dlatego, że lubię i kredki, i kolory, ale również z poczucia odpowiedzialności za kolejne pokolenia osób żyjących w tym kraju, jak i z poczucia odpowiedzialności wobec tych, którzy walczyli, a czasem również ginęli za to, by w Polsce przetrwało marzenie o wolności.
W Tezach o filozofii historii Walter Benjamin pisał o pakcie łączącym odchodzące pokolenia z tymi, które mają nadejść. Pisał o słabym mesjanizmie, który łączy tych, którzy odeszli z tymi, którzy nadchodzą. Jego słowa nadal inspirują projekty inkluzywnych wspólnot, projekty radykalnych przemian i spokojnych przewartościowań, nasze marzenia o wolności. Pocieszające jest to, że skoro tego marzenia nie udało się zamordować Hitlerowi, Stalinowi czy handlarzom niewolnikami, zapewne nie stanie się ono ofiarą ministra Błaszczaka. Ale nie warto, mam wrażenie, pozostawiać jego głęboko niemądrych wypowiedzi bez komentarza.
Odpowiedzialność za bezpieczeństwo kraju spoczywa na nas wszystkich, ale szczególnie na ministrze spraw wewnętrznych, który w demokratycznym kraju nie może lansować nietolerancji, wykluczenia i cenzury. Jako osoba LGBT, a zwłaszcza Q, czuję się osobiście urażona i poszkodowana wypowiedzią pana Błaszczaka. Jestem też przeciwna takiej polityce wewnętrznej, która zamiast dbać o zgodną i bezpieczną koegzystencję mieszkańców i mieszkanek Polski, skupia się na absurdalnych zakazach, krzywdzących stereotypach i nieuzasadnionych oskarżeniach. Ministrowi spraw wewnętrznych takie zachowania nie przystoją, ale mogą niestety także przełożyć się na jeszcze więcej agresji, a co za tym idzie – również mniej bezpieczeństwa. A kredek do tego proszę nie mieszać.
Korekta: Monika Mioduszewska-Olszewska