Dziejowa misja Conchity Wurst

O tym, że rozwój cywilizacji i kultury to nie droga usłana różami, ale brutalna walka, w której nie zawsze zwycięża najsympatyczniejszy bohater, pisało już wielu, z Heglem i Marksem na czele. O tym, że osobami dokonującymi przełomowych odkryć, piszącymi patriotyczne pieśni czy tworzącymi sztukę, mogą być również osoby nieheteroseksualne, wiemy od starożytności, gdy Platon, Safona czy Sokrates tworzyli swoje przełomowe dzieła i teorie nie stroniąc od fascynacji osobami płci tej samej; budując przy tym zręby cywilizacji europejskiej. 

tram wien

Wygrana Conchity Wurst w Eurowizji nie powinna dziwić w kraju, którego mieszkańcy zagłosowali w wyborach do parlamentu na Roberta Biedronia oraz Annę Grodzką. Oprócz Polski tylko dwa inne kraje miały posłankę transseksualną, a w Austrii o wyborze Grodzkiej mówi się z podziwem i uznaniem, że to taki demokratyczny kraj. Mamy też skądinąd w parlamencie posła urodzonego w Afryce, czarnoskórego, co w Austrii często traktowane jest z niedowierzaniem, głównie dlatego, że rasizm w tym kraju jest strukturalny i niestety mocniejszy, niż w Polsce, a posła czarnoskórego Austria nie tylko nie miała, ale też niewielu tutaj wierzy, że za ich życia mogłaby mieć.

Więc – w porównaniu z Austrią, często naprawdę wychodzimy na kraj bardziej otwarty. Ale historia Conchity Wurst, a właściwie reakcje na jej wygraną, każą na powrót zmierzyć się ze „zideologizowaną swojskością”, jak nazywał ją Marek Siemek – z tym, co najgorsze w prowincjonalizmie i zaścianku, ze starym dobrym polskim kołtunem. Podczas, gdy w Wiedniu wszystkie tramwaje mają dziś dwie chorągiewki – flagę Austrii oraz flagę tęczową, w związku z czym mówię na nie „tramwaj zwany uznaniem”, w Polsce niedokształcony księżyna niechcący realizujący to, co w pismach Haydena White’a dyskutowane jest jako obecność fikcji w narracjach dokumentalnych, mówi między innymi: „Rzeczywiście wydaje się, że do zwycięstwa Conchity Wurst przyłożyło się propagowanie genderyzmu” ( przytaczam za Gazetą Wyborczą z 12 maja). 

Oko nie tylko stworzył nową ideologię, której nikt na świecie nie uprawia, i o której słyszał on i paru jego nieudolnych naukowo kolegów. Proponuje on również historię niemieckiej Partii Zielonych, która składa się nie z półprawd, jak chcielibyśmy może pomyśleć, ale z pełnej krwi kłamstw grzecznie potem prostowanych przez Barbarę Nowacką w „Kropce nad <i>” Moniki Olejnik. Oko twierdzi też, że jesteśmy zmuszani kopiować to, co w Brukseli. Tu już popełnia kompletną bzdurę, skoro wprowadzając transseksualną posłankę, do tego lewicową, Polska stanęła w awangardzie Europy i to raczej Bruksela będzie musiała do nas doszlusować, a nie odwrotnie. 

Oko jest więc, jak widzimy, szeroko zamknięte. I nie nad Okiem będziemy się w przyszłości zastanawiać, ale nad ludźmi, którzy sprawili, że pojęcie godności czy sprawiedliwości nie jest jedynie pustospełnione, że prawa człowieka są czymś więcej, niż tematem jednej z lekcji wychowania społecznego, zaś kultura bywa obszarem politycznych deklaracji, co wcale nie przeszkadza jej być kulturą popularną. 

Obraz Paula Klee „Anioł Historii” pokazuje postać popychaną przez wiatr naprzód, ale patrzącą w przeszłość. Wyłaniający się z polskich gazet obraz polskiego kościoła katolickiego przypomina raczej kogoś, kto patrzy w przyszłość robiąc przy tym w gacie. 

Rolą i misją dziejową takich postaci, jak Conchita Wurst, jak Anna Grodzka, czy jak chodząca na co dzień w surducie życiowa partnerka Marii Konopnickiej, malarka i sufrażystka, Maria Dulębianka, nie jest bynajmniej sprzątanie prawicowej kloaki. Podobnie, jak anioł z obrazu Paula Klee, również Conchita, Grodzka i Dulębianka stanowiły i stanowią awangardę nowej, tolerancyjnej Europy, w której dobro jest wspólne nie wtedy, kiedy decyduje o nim kościół, ale wtedy, gdy uprzedzenia i stereotypy ustępują miejsca solidarności i woli współpracy. Przypomnijmy – Lech Kaczyński nie miał problemu z przyznaniem medalu Ewie Hołuszko, która, jako Marek Hołuszko, działała w latach 80tych w podziemnej „Solidarności”. Dlaczego nie znany z niczego, nie posiadający żadnych wybitnych zasług Oko nieoczekiwanie błyska nienawiścią na widok zwyciężczyni Eurowizji, serwując przy okazji nie poparte niczym kłamstwa o Partii Zielonych? Może jego problem polega z kolei na tym, że od dawna nie ma już żadnej misji, nie wierzy w nic i wszystkiego się boi?